7 lat z Laudato si’
Minęło 7 lat, gdy dostaliśmy encyklikę Laudato si’ napisaną „w trosce o nasz wspólny dom”. Chyba najmocniej uczczono w Kościele trzecią rocznicę publikacji dokumentu. Wtedy do Watykanu zaproszono katolickich aktywistów ekologicznych z całego świata. Zaproszenie przyjął również Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu i w dniach 5-6.07.2018 uczestniczyliśmy w międzynarodowym spotkaniu. Ale najważniejsza była specjalna audiencja papieska.
Franciszkańskie powołanie ekologiczne
Ojciec Święty Franciszek był z nami godzinę w auli klementyńskiej. Po powitaniu wygłosił specjalne przemówienie a następnie na stojąco przywitał każdego z obecnych. Zaprosił nas do wsłuchiwania się we „wzrastający rozpaczliwy płacz ziemi i jej ubogich, którzy oczekują naszej pomocy i odpowiedzialności” a następnie zaproponował niezwykle trudną misję. Przypominając wezwanie, jakie otrzymał św. Franciszek z Asyżu w kościółku San Damiano: „Idź i napraw mój dom, który, jak widzisz, jest w ruinie” Papież szukał współczesnych kandydatów, którzy zobaczą, że i dzisiaj dom jest w ruinie – nasza planeta jako nasz „wspólny dom”.
Ułatwił nam odpowiedź mówiąc o danych nauki nt. kondycji świata i mobilizował wskazując na zagrożenie, że pozostawiamy po sobie jedynie „zgliszcza, pustynie i odpady”. Wiemy, że jako ludzkość posiadamy wiedzę i środki aby było inaczej. Brak jednak woli wielkich tego świata. Słowa Papieża Franciszka wygłoszone po włosku są w kilku językach na stronach watykańskich. Nasz polski przekład można znaleźć na portalu Święto Stworzenia (https://www.swietostworzenia.pl/2-aktualne/781-ekologia-dla-katolikow-wedlug-franciszka)
Chrześcijańska ekologia w trzecie urodziny Laudato si’
Konferencja zgromadziła ok. 300 uczestników a wśród nich katolickich aktywistów ze wszystkich kontynentów, ich biskupów i duszpasterzy oraz ekspertów, naukowców, polityków, dyplomatów i ludzi mediów. Mogliśmy zatem poznać wiele działań i aktywności z Kenii, Indii, Włoch i Australii, Peru, Kongo, Francji i Wysp Marshalla. Słuchaliśmy teologów, w tym wybitnego teologa prawosławnego arcybiskupa J. Zizioulasa, byli ekonomiści na czele z prof. N. Sternem oraz badacze klimatu z prof. H. J. Schellnhuberem. Oprócz sesji głównych były tematyczne spotkania w grupach językowych oraz bogate kuluary.
Tło stanowiło 12 stoisk prezentujących aktywność wybranych organizacji ze świata. Wśród nich znalazł się nasz Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu, zatem przez cały czas konferencji mieliśmy możliwość prezentować swą aktywność i realizowane projekty w tym Szkołę liderów ekologii integralnej. Mieliśmy m. in. publikacje prezentujące efekty naszych warsztatów o tematyce Laudato si’ po angielsku, hiszpańsku, polsku i rosyjsku. Dla mnie osobiście ów kuluarowy kontakt z uczestnikami konferencji był bardzo inspirujący i pozwolił ponownie spotkać wielu aktywistów poznanych w czasie mojej pracy w Rzymie w latach 2004-09 jako franciszkańskiego koordynatora ds. sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia.
Katolicka debata o ekologii w 2022
Po czasie globalnej pandemii, w czasie wojny w Ukrainie jeszcze mocniej brzmi główne pytanie papieskiego orędzia „Co się dzieje w naszym domu?” Okazuje się, że nasza kościelna analiza jest bardzo trafna. Tym bardziej, że ciekawie pokazuje orędzie Ewangelii Stworzenia oraz ludzki pierwiastek kryzysu ekologicznego. Powtarza też różne zachęty do działania od lat obecne w nauce społecznej Kościoła i kreśli opartą na franciszkańskiej tradycji propozycję nowej duchowości otwartej na problemy czasów współczesnych.
W centrum encykliki jest jednak idea ekologii integralnej. „Ponieważ wszystko jest ściśle ze sobą powiązane, a obecne problemy wymagają spojrzenia, które weźmie pod uwagę wszystkie aspekty globalnego kryzysu, proponuję, by obecnie zastanowić się nad różnymi aspektami ekologii integralnej, która obejmowałaby wyraźny wymiar ludzki i społeczny” – tak zaczyna się rozdział 4. dokumentu. Franciszek dostrzega dysharmonię zarówno wewnątrz osoby ludzkiej, pomiędzy ludźmi, człowieka z istotami żywymi, jak i człowieka z Bogiem. Widzi też liczne toksyny, które zatruwają te kluczowe zależności. Zachęcając do detoksykacji świata relacji, wyznacza kierunki refleksji, bo ten projekt – mówi Papież – ma być krokiem ku nowej syntezie, która przezwycięży „fałszywe dialektyki minionych wieków” (LS 121). Celem jest równowaga wewnętrzna (ze sobą), solidarna (z innymi ludźmi), naturalna (z istotami żywymi) i duchowa (z Bogiem).
Papież prosi chrześcijan, by nic ze spraw tego świata nie było nam obojętne, a łącząc perspektywy społeczną i religijną, wprowadza do swego nauczania dwa przeplatające się języki, czyli język analiz ekologicznych i społecznych oraz język religijny i teologiczny. By to właściwie odczytać, potrzeba wysiłku i przekroczenia swojej tradycji i schematów myślenia oraz pewnej empatii i otwarcia na dialog i kulturę spotkania. Niestety, wygląda na to, że ani 7 lat temu, ani dziś nie udaje się owo wzajemne zrozumienie języków, obu wrażliwości i perspektyw oraz dialog dla wspólnego dobra i świata gościnnego dla wszystkich. Czy większy udział franciszkanów i franciszkanek w papieskim projekcie może to zmienić?
o. Stanisław Jaromi
Dla wielu osób z Ukrainy tegoroczne Święta Wielkanocne były pierwszymi obchodzonymi z daleka od domu, a często również bez najbliższych członków rodziny, którzy zostali, aby bronić kraju. Wiemy, że dla naszych sąsiadów zza wschodniej granicy, był to bardzo trudny czas. Dlatego 23 kwietnia w klasztorze w Radziejowie wspólnie z Kołami Gospodyń Wiejskich z terenu Gminy Radziejów zorganizowaliśmy śniadanie wielkanocne dla osób z Ukrainy, które uciekły przed koszmarem wojny. Chcieliśmy dać naszym gościom możliwość przeżywania tego dnia w bezpiecznej i przyjaznej atmosferze. W spotkaniu wzięło udział ok. 100 osób wyznania katolickiego, greko – katolickiego i prawosławnego przebywających na terenie powiatu radziejowskiego. Był to także dobry czas na wspólną modlitwę i integrację. Uczestnicy zostali zaproszeni na kolejne spotkanie w dniu 18 czerwca do klasztornego ogrodu.
o. Krzysztof Tarnowski
Ksiądz Jan Twardowski napisał: Wiara i nadzieja nie pozwalają płakać na pogrzebach – ale miłość czasem płacze…
Tak. Płakaliśmy rok temu, gdy dowiedzieliśmy się o nagłej śmierci ojca Marka Zienkiewicza i później na jego pogrzebie, gdy powierzaliśmy jego ciało ziemi.
Zaczęło się dokładnie rok temu, jak wszystkim nam się wówczas wszystkim wdawało, od niegroźnego przeziębienia i gorączki. O. Marek przez kilka dni przyjmował leki, ale jego stan się nie poprawiał, wtedy został skierowany na test na Covid-19.Wynik testu był pozytywny.
W ciągu doby stan zdrowia o. Marka zaczął się dramatycznie pogarszać, dlatego podjął decyzję, żeby udać się do szpitala.
13 października po obiedzie zgłosił się do szpitala w Łodzi-Łagiewnikach, który znajduje się opodal klasztoru. Tam na izbie przyjęć zasłabł i stracił przytomność.
Natychmiast zostały podjęte zabiegi reanimacyjne zespołu lekarzy, które trwały wiele godzin. Niestety nie udało się uratować życia o. Marka.
O godzinie 2330, 13 października, w święto Matki Bożej Fatimskiej, o. Marek Zienkiewicz odszedł niespodziewanie z tego świata, w wieku 61 lat, z czego 40 przeżytych w życiu zakonnym i 33 roku kapłaństwa.
Bóg, określił czas życia ojca Marka na tę właśnie chwilę, ten dzień, ten moment i wezwał Tego Wiernego Sługę do Siebie.
Niespodziewanie odszedł do wieczności duszpasterz, kapłan obdarowany przez Boga wieloma talentami, wielką wrażliwością na ludzką biedę i cierpienie, naturalnie dobry, (…), śpieszący zawsze gdzie było potrzeba z kapłańską, braterską i chrześcijańską pomocą”.
Rok temu w Jego pogrzebie mogło uczestniczyć niewiele osób, ponieważ takie były obostrzenia związane z pandemią. Ta sytuacja pozostawiła w nas poczucie, że nie pożegnaliśmy Go tak, jak byśmy chcieli, jak powinniśmy…
Dlatego dzisiaj poświęcając tablicę, poświęconą jego pamięci, chcemy niejako dopełnić tego, czego nie mogliśmy w dniu pogrzebu…
Gromadzimy się dzisiaj na tej Eucharystii, aby modlić się za śp. Marka Zienkiewicza o pokój jego duszy oraz by poświęcić tablicę pamiątkową wykonaną ku jego pamięci. Chcemy wrócić myślami do jego osoby i przypomnieć, ile dobrego zrobił dla tej parafii. Marek Zienkiewicz posługiwał w tym kościele i parafii przez 8 lat, od 2012 do 2020 roku.
Na kapitule prowincjalnej, która odbyła się wiosną 2020 roku w Niepokalanowie, został mu powierzony obowiązek gwardiana i proboszcza na nowej placówce w klasztorze i parafii w Łodzi-Łagiewnikach. Do Łodzi przyjechał w drugiej połowie sierpnia. Na nowej placówce duszpasterskiej pracował jedynie przez 50 dni.
W Smardzewicach, w pamięci parafian, pozostanie jako zawsze życzliwy, gościnny, uśmiechnięty i otwarty na każdego człowieka. Kochał ludzi, żył ich troskami i radościami. Zawsze miał czas dla każdego. Nigdy nie wymawiał się brakiem czasu. Poświęcał go dla bliźnich nawet kosztem wypoczynku.
Był prawdziwym „ojcem” dla parafian. Nikt z parafian nie był mu obojętny, nawet ten, kto stronił od kościoła i sakramentów. Wysłuchiwał z cierpliwością problemy dnia codziennego, współczuł z tymi którzy cierpieli.
Z modlitwą, radą, obecnością, sprawiał, że ożywiało się życie religijne i duszpasterskie.
Jako Proboszcz dobrze wiedział, czego parafianom potrzeba. Znał ich problemy, rozterki, czasem trudne sytuacje rodzinne.
Związany był z ogromną rzeszą ludzi, parafianami i znajomymi, dla których pełnił rolę przyjaciela, doradcy, powiernika.
Pewnie wielu z nas, zgromadzonych tutaj dzisiaj, może w pamięci przywoływać sytuacje, gdy doświadczyło wsparcia ze strony o. Marka.
Był zatroskany o dobro duchowe parafian. Cechowała go wielkoduszność i łagodność.
W kontaktach z o. Markiem nie czuło się dystansu, że jest gwardianem, proboszczem. Nigdy nie podkreślał ważności swoich funkcji.
Był człowiekiem skromnym. Odznaczał się wyjątkową kulturą, osobistym urokiem. Nigdy się nie wynosił (…) Był gorliwym duszpasterzem, a przede wszystkim człowiekiem Bożym, dającym siebie innym, nie zatrzymującym niczego dla siebie.
Udzielał się również społecznie, współpracując z władzami samorządowymi.
Przeszedł przez życie, dobrze czyniąc – takie epitafium mogłoby się znaleźć na grobie O. Marka.
Tutaj w Smardzewicach szczególną miłością pokochał św. Annę, patronkę smardzewickiego kościoła i sanktuarium, pod której opieką miał sprawować funkcję przełożonego i proboszcza. Starał się, aby szerzyć jej kult. Zabiegał, aby jej wizerunek jaśniał pięknością.
Posiadał niezwykły talent organizacyjny zarówno duszpasterski, jak i pod względem gospodarczym. Ze szczególną pieczołowitością dbał o wygląd kościoła i klasztoru.
Dlatego od samego początku podjął prace, które miały przywrócić blask świątyni. Z największych inwestycji w kościele to przebudowa prezbiterium, oraz dogłębna renowacja głównego ołtarza wraz z wizerunkiem św. Anny.
Nie sposób wymienić wszystkich prac jakie zostały przez niego wykonane przez te osiem lat jego posługi proboszczowskiej. Były to prace w kościele i wokół kościoła, w klasztorze i jego otoczeniu, jak również na cmentarzu parafialnym.
Były to prace, które wymagały bardzo dużych nakładów finansowych. Dlatego z pozytywnym skutkiem zabiegał, o różnego rodzaju dotacje, które pomogły zrealizować podejmowane prac. Parafianie widząc poświęcenie i zaangażowanie ojca Marka, nie szczędzili również ofiar aby wspomagać prowadzone prace.
Bardzo wierzył w Bożą Opatrzność, która czuwała nad tymi wszystkimi projektami i pracami. Nie liczył tylko na własne siły, ale przede wszystkim na wstawiennictwo i pomoc św. Anny.
Czasami gdy widzieliśmy w klasztorze ilość projektów tych już prowadzonych, jak i planowanych oraz ich koszt, to nieraz ogarniały nas wątpliwości czy na wszystko wystarczy pieniędzy, czy podołamy jako parafia.
Pamiętam, jak raz nawet jak o. Andrzej zażartował do o. Marka: ty nas puścisz z torbami. Ale on się nie poddawał, on bezgranicznie wierzył, że jeśli te prace są Wolą Bożą, to znajdą się pieniądze.
Marek miał jeszcze wiele innych planów, ale nie dane mu było ich kontynuowanie. Przez osiem lat posługiwania w klasztorze i parafii w Smardzewicach wytrwale i z wielką troską zadbał o klasztor.
Uwieńczeniem, jego posługi w Smardzewicach były uroczystości związane z 400-leciem Objawień św. Anny. Pragnął aby na ten jubileusz kościół i obraz Patronki kościoła i parafii zajaśniał szczególnym blaskiem.
Dnia 26 lipca 2020 r. w odpustową uroczystość Świętej Patronki Smardzewic dane mu było cieszyć się efektem podjętych prac i wdzięcznością wielu ludzi.
Jego pełna poświęcenia praca była powszechnie zauważana i doceniana. Doceniały to nawet władze samorządowe Gminy Tomaszów Mazowiecki, jak i Gminy Sławno, na terenie, której znajduje się część parafii.
Nie trzeba śledzić historii parafii, wystarczy wejść do kościoła, by się o tym przekonać że Ojciec Marek wiedział, co to znaczy być dobrym gospodarzem.
To ten, który dba, by wierni mieli świątynię – miejsce w którym mogą na nowo odkrywać siebie nawzajem jako Kościół Chrystusowy, jeden organizm, z Chrystusem jako Głową. Bez tego trudno jest budować wspólnotę.
Wspólnota musi mieć własną przestrzeń do modlitwy i odkrywania obecności Bożej.
Tak jest w tutejszej świątyni – każdy z parafian ma jakieś swoje, choć nie podpisane, miejsce – ulubioną ławkę, ulubioną stronę, kąt w którym można czuć samego siebie, jak we własnym pokoju. Po prostu – jak w domu.
Dzisiaj pragnę podziękować wszystkim parafianom, którzy szczodrze swoimi modlitwami i ofiarami wspierali wszystkie poczynania, jakie podejmował o. Marek.
Pamiętam, jak z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, wzrastało zaufanie i hojność parafian. Wiele osób nawet społecznie pomagało w pracach.
Szczególne podziękowanie pragnę skierować do pana wójta gminy Tomaszów Mazowiecki – Franciszka Szmigla. Bez jego pomocy i zaangażowania na rzecz parafii wiele inwestycji nie mogłoby być zrealizowanych. Wspólnie z o. Markiem odwiedzali różne instytucje zabiegając o dofinansowanie.
Gmina przygotowywała projekty mające na celu pozyskiwanie dotacji, wpierała finansowo wiele prac konserwatorskich w kościele. I oczywiście bez zaangażowania pana wójta nie byłoby pięknego parku przed kościołem oraz pięknego parkingu od strony południowej kościoła.
Dziękuję panom sołtysom Smardzewic. Byłemu sołtysowi pana Józefowi Królowi jak i obecnemu pani Marianowi Tomasikowi, którzy zawsze z pełną dyspozycyjnością wspierali o. Marka nie szczędząc swojego czasu i sił.
Minął rok od śmierci o. Marka…
A my nie możemy przyzwyczaić się do tej sytuacji. Nieustannie doświadczamy braku jego osoby. Często wspominamy go w rozmowach, podajemy jako przykład do naśladowania…
Dlatego dzisiaj niezmiernie się cieszymy, że tablica, która zostanie dziś odsłonięta ku pamięci Ojca Marka, będzie nam przypominać o tym niezwykłym kapłanie zakonniku, będzie dowodem naszej wdzięczności i uznania jego zasług. Tablica będzie nam przypominać o wspaniałym człowieku, który na zawsze pozostanie w naszych sercach…
Dziś głęboko w to wierzymy, że o. Marek, patrzy na nas z Nieba i z niebiańskim uśmiechem zaprasza nas, byśmy i my zawierzyli bezgranicznie Jezusowi, byśmy kochali Matkę Najświętszą, czcili św. Annę, tak jak on Ją czcił i kochał. Abyśmy służyli naszym bliźnim na miarę naszych pragnień i możliwości.
Ojcze Marku – dziękujemy!
Do zobaczenia w niebie…
Mirosław Jaremczuk OFM Conv